Spojrzenie od środka na Brytyjskie Wyspy Dziewicze podczas pandemii COVID-19

Główny Wskazówki Podróżnicze Spojrzenie od środka na Brytyjskie Wyspy Dziewicze podczas pandemii COVID-19

Spojrzenie od środka na Brytyjskie Wyspy Dziewicze podczas pandemii COVID-19

W każdy dzień tygodnia w sezonie turystycznym White Bay na Jost van Dyke jest punktem zerowym dla wszystkiego, co jest pijane i gwarne na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych. Czarter katamarany są często wciśnięte w rzędy jak tailgates przed legendarnym Soggy Dollar Bar, domem koktajlu Painkiller, a na krokwiach ozdobione są proporczykami futbolu uniwersyteckiego, dzięki uprzejmości backslapingu sąsiada BVI z (dalekiej) północy.



Nie dzisiaj.

Już raz widziałam White Bay tak pustą, krótko po tym, jak huragan Irma przebił się przez nią, niwelując prawie wszystko na plaży. Wtedy właśnie przeprowadziłem się na wyspy. Ale teraz widziałem, że przy granicach zamkniętych przez ostatnie dziewięć miesięcy, nawet mały Jost – teraz ładnie odbudowany – był tylko kolejną turystyczną placówką, która starała się pozostać pod radarem COVID, odcinając turystów.




Musieliśmy ciągnąć zapasy na cały weekend z Tortoli, nie mając pewności, czy jakakolwiek restauracja będzie otwarta. Kevin, emigrant z Brooklynite, który zarządzał Wille w White Bay , wypielęgnowana kryjówka na wzgórzu, której nieruchomości zostały olśniewająco odnowione po Irmie, wydawała się szokująco entuzjastycznie nastawiona do bycia naszym osobistym kierowcą na weekend, mimo że prawie nie było dokąd pojechać poza plażą. Ale w odległości krótkiego spaceru od naszej willi z dwiema sypialniami do White Bay coś się gotowało. Para wirowała z garnka, mieszana przez ponurego mężczyznę w Crocs, który normalnie woziłby turystów tam iz powrotem z przystani promowej w Great Harbour. Dziś była to wyłącznie męska sprawa; miejscowe kobiety, z których niektóre zazwyczaj przyjmowały zamówienia na jedzenie lub potwierdzały rezerwację, były w jednej z willi grając w bingo. Następnego dnia się wyłączy.