Była godzina 19, a przed kolacją tłum ubrany w czarny krawat zebrał się w wagonie barowym Wenecja Simplon-Orient-Express , który przedzierał się przez Francję w drodze do Włoch. Mój mąż Adam i ja zamówiliśmy Guilty 12 koktajli od barmana w liberii i zbadaliśmy scenę, mając nadzieję – nawet spodziewając się – że wykryjemy jakąś przestępczą działalność lub podejrzane zachowanie.
Nie da się jechać pociągiem o północy, nie wyobrażając sobie siebie na kartach lub planie filmowym klasycznego kryminału Agathy Christie Morderstwo w Orient Expressie, w którym każdy jest podejrzany, zwłaszcza że nowa, pełna gwiazd adaptacja filmowa trafia na naszą ekrany.
Atmosfera wewnątrz wagonu barowego tętniła ekscytacją i intrygą. Gdy pianista rozpoczął wykonanie Strangers in the Night Sinatry, Adam pogładził wąsy inspirowane Herkulesem Poirotem, które zapuścił specjalnie na tę podróż. I wtedy go zobaczyliśmy. Pewien mężczyzna — nie mniej niż pomniejszy brytyjski celebryta — zlekceważył surowy dress code, nosząc niebieskie dżinsy z marynarką i muszką.
To nie było morderstwo, ale to nie była nieznaczna zbrodnia. Potencjalni pasażerowie są informowani, że w Venice Simplon-Orient-Express nigdy nie można być przesadnie ubranym w książeczce dołączonej do ich biletów kolejowych, a wszyscy inni się przebrali.
Była tam para w pełnych strojach góralskich z pasującymi kiltami i ozdobnymi broszkami przypiętymi do szarf w szkocką kratę; grupa w strojach z lat 30., na głowach pań siedziały fascynatory; japońska impreza w kimonach; i kobieta w długiej do ziemi szmaragdowej jedwabnej sukni. Wszystkie one wspaniale uzupełniały wystawne wnętrze baru: mosiężne i mahoniowe elementy wypolerowane na wysoki połysk, niebieska tapicerka w zebry, grube aksamitne zasłony. I oni też byli podekscytowani występkiem celebryty.