Dlaczego warto zaplanować kolejną podróż w tych ośmiu dzielnicach Meksyku

Główny Wakacje W Mieście Dlaczego warto zaplanować kolejną podróż w tych ośmiu dzielnicach Meksyku

Dlaczego warto zaplanować kolejną podróż w tych ośmiu dzielnicach Meksyku

Nieco ponad dwa lata temu przeprowadziłem się do Mexico City, prawie niezauważony, przyjmując w dobrej wierze, że ten miejski gigant może znaleźć miejsce na jeszcze jedno ciało spośród 21 milionów, które już nazywały swoją strefę metra domem. Przybyłem, jak wielu obcokrajowców przede mną, z mglistymi wyobrażeniami na temat tętniącego życiem jedzenia i scen artystycznych; jego krzywy urok i bezwysiłkowy chłód; jej bogaty kolonialny i nowoczesny krajobraz architektoniczny. Spodziewałem się, że znajdę chwile nękającego chaosu, a czasem duszącego smogu. Ale odmładzały mnie piękne parki i wspaniała pogoda, rześkie jesienne poranki i wiosenne popołudnia, spazmy deszczu, gradu i grzmotów, które w samą porę ustąpiły miejsca nagietkowym zachodom słońca rozkwitającym na horyzoncie. Wydaje się, że miasto Meksyk jest w stanie nadać każdemu z jego mieszkańców inne oblicze.



To dlatego, że w ciągu ostatnich pięciu stuleci Meksyk stał się mistrzem transformacji. Rozrzucone szeroko po sejsmicznym płaskowyżu na dużej wysokości, największe miasto Ameryki Północnej przetrwało podbój kolonialny, wieloletnie powodzie, krwawą wojnę o niepodległość, bardziej krwawą rewolucję, a w 1985 roku katastrofalne trzęsienie ziemi, które zabiło ponad 9000 i zdziesiątkowało znaczna część historycznej centralnej dzielnicy Cuauhtémoc. Trzydzieści dwa lata później, w 2017 roku, kolejne trzęsienie wstrząsnęło miastem do głębi, niszcząc ponad 40 budynków i uszkadzając wiele innych. W ciągu kilku tygodni miasto również się od tego odbiło. Chilangos, jak znani są mieszkańcy, nadal zmagają się z tandetnym zarządzaniem, tandetną infrastrukturą i zmiennym poziomem bezpieczeństwa. Mając wybór, wielu równie szybko wróciłoby do wiosek, które opuścili pokolenie lub trzy wcześniej. Ale wielu innych – w tym ja – nie mieszkałoby nigdzie indziej.

Żadna podróż nie wystarczy, aby odblokować wiele cudów miasta. Dla odwiedzających po raz pierwszy, trzymanie się zielonych dzielnic w okolicach Delegación Cuauhtémoc oferuje idealne wprowadzenie: możliwy do pokonania, zarządzalny mikrokosmos dzikiej, wyrafinowanej całości miasta. Od wyniosłego majestatu Centro Histórico po dyskretne galerie Santa María la Ribera i wspaniałe kawiarnie Condesa, to osiem dzielnic, które każdy odwiedzający powinien poznać.




Historyczne centrum

Późnym niedzielnym rankiem wyruszyłem z mojego domu po drugiej stronie Zócalo, spektakularnego centralnego placu Meksyku, na Mercado San Juan. Nie był to szczególnie długi spacer, ale podobnie jak większość tras przez Centro Histórico, obejmował wiele przeszłości, wiele teraźniejszości i wiele możliwych przyszłości. Znajdziesz tu bogate kolonialne pałace, krzywe barokowe kościoły, malowidła ścienne Diego Rivery w siedzibie Palacio Nacional i Sekretariatu Edukacji Publicznej oraz wspaniałe ruiny Templo Mayor, osi religijnego i politycznego wszechświata Imperium Azteków.

Do końca XIX wieku Centro był Meksyk. Następnie, od przełomu wieków, opętane obsesją na punkcie nowoczesności elity zaczęły porzucać swoje rodowe domy i przenosić się na nowo utworzone przedmieścia na zachodzie i południu. Po trzęsieniu ziemi w 1985 roku Centro zostało prawie opuszczone. Pozostało ważnym miejscem protestów i świętowania, ale nie było to miejsce, w którym się zatrzymałeś.

Wchodząc przez otwarte drzwi Mercado San Juan, minąłem sprzedawców sprzedających rambutany i mango, plastikowe pudełka mikrozielonych i gigantyczne małże z Baja. Ale nie przyjechałam tu na zakupy (w tym celu idę do Mercado la Merced, większego, bardziej szalonego, piękniejszego targu hurtowego po mojej stronie Centro). Zamiast tego przyszedłem zjeść o Don Vergas , ośmiomiejscowy stragan, który przez ostatni rok sprzedawał jedne z najlepszych owoców morza w Mexico City.

Sceny z Meksyku Sceny z dzielnicy CENTRO w Meksyku Od lewej: ceviche z przegrzebków w Don Vergas, na Mercado San Juan; budynek w Centro Histórico, w którym młodzi kucharze i galerzyści wnoszą nową energię do najstarszej dzielnicy Meksyku. | Źródło: Lindsay Lauckner Gundlock

Szef kuchni Luis Valle, pochodzący z północno-zachodniego wybrzeża stanu Sinaloa, otworzył sklep zaledwie godzinę wcześniej, ale już awanturnicza kolejka wypełniła przejście, śpiewając w rytm muzyki bandy odtwarzanej przez głośnik umieszczony niebezpiecznie nad maleńką kuchnią. Ile tostad krabowych? Valle przekrzyczał muzykę. Ręce wystrzeliły do ​​góry: 15 zamówień.

Wślizgnęłam się za bar, żeby wycisnąć kilka limonek i spotkać się z Valle, który jest świetnym towarzystwem, bez względu na to, jak bardzo jest zajęty. Zapytałem, dla ilu ludzi dziś gotuje. Około 400, powiedział. Zapytałem, jak sobie poradził. Ja nie! roześmiał się, po czym odwrócił się do tłumu, krzycząc: Ile przegrzebków?

Jeszcze dziesięć lat temu trudno byłoby znaleźć takie podekscytowanie wokół restauracji w tej części miasta. Ale w ciągu ostatniego roku na dachach, w piwnicach i w zaniedbanych kantynach, takich jak te dziwaczne i piękne, zaczęły pojawiać się imprezy typu pop-up. Praca , ozdobiony zakurzonymi pudełkami z cieniami strojów torreadorów. W dawnych biurowcach pojawiły się galerie sztuki. Bosfor , wciąż najlepsze miejsce w mieście dla mezcalu prawie 10 lat po otwarciu, przyciąga tłumy w weekendy, podczas gdy bezimienna restauracja obok serwuje nienaganne dania z Oaxaca przy migoczącym blasku świec.

Ale pomimo tego, że do Centro zmierza teraz nowe, młodsze pokolenie, nadal jest to miejsce, które należy do wszystkich. Aktywiści organizują regularne protesty w Zócalo. Mieszkańcy całego miasta przychodzą na zakupy do sklepów sprzedających wszystko, od przypraw po oprawy oświetleniowe i gigantyczne ręcznie robione świece ozdobione koronkowymi kwiatami z wosku. Pracownicy państwowi zatrzymują się w stuletnich kantynach na popołudniowe piwo (spróbuj Opera za złocone bogactwo starego świata, lub Hiszpania pokój za najlepszą listę tequili w mieście). Nawet niebotycznie drogi Mercado San Juan, gdzie Luis Valle sprzedaje swoje owoce morza, urządza hałaśliwą imprezę weekendową. Nigdzie w tym ogromnym, rozwarstwionym mieście nie jest bardziej demokratyczne ani piękniejsze.