Wspaniałe gospody Vermont

Główny Pomysły Na Wycieczki Wspaniałe gospody Vermont

Wspaniałe gospody Vermont

Kiedy ostatnio rozwiązałeś puzzle? Spałeś przez 10 godzin bez przerwy? Wypiłeś szklankę pełnego mleka?



Kiedy ostatnio byłeś w Vermont?

Tej jesieni wyruszyłem w poszukiwaniu najlepszych zajazdów w Vermont. Był październik i miałem ochotę na cukierki za grosze i zapach dymu z drewna. Spodziewałem się, że znajdę świetne miejsca – i żadnych prawdziwych niespodzianek. W końcu to był Vermont. Na ile sposobów można powiedzieć „przytulny kolonialny clapboard”?




Znalazłem sześć bardzo różnych zajazdów w sześciu bardzo różnych miejscach. Na brzegu jeziora Champlain znajduje się majestatyczna ceglana rezydencja; 200-letni dom, w którym spędzał wakacje Kipling, w najbardziej idyllicznej wiosce w stanie; luksusowy kurort Green Mountains z jedną z najlepszych kart win w kraju. Każdy, kto myśli, że Vermont wie, że ostatnio nie było tam tylko jednej notatki.

Kiedy ostatnio byłeś w Vermont?

Dwór nad jeziorem
Zajazd na farmach Shelburne

Shelburne Farms przenosi nas do czasów, kiedy mężczyźni nosili kotlety baranie, wanny miały stopy, a maniery dzieci przy stole były powyżej średniej. Wszystko, od skórzanych foteli po andirons, ma dwa razy normalny rozmiar. Lila Vanderbilt i jej mąż, dr William Seward Webb, zbudowali tę rozległą rezydencję w stylu królowej Anny sto lat temu; dom został przekształcony w 24-pokojowy zajazd w 1986 roku. Jest to nadal działająca farma mleczna z centrum edukacji ekologicznej na miejscu, a pobliskie Muzeum Shelburne ma ogromną kolekcję artefaktów z Vermont.

Nie będą Cię tu niepokoić budziki, faksy w pokojach i inne nowoczesne włamania. Nie znajdziesz też ciepła poza paleniskami na dole, więc spakuj warstwy, jeśli przyjedziesz tu po Święcie Pracy. (Zajazd jest zamknięty od połowy października do połowy maja.) W Shelburne Farms luksus nabiera innego znaczenia. Goście nie przychodzą po puszyste szlafroki. I nie możesz rozpalić kominka w swoim pokoju — zabraniają tego przepisy dotyczące zabytków. To powiedziawszy, kogo to obchodzi? Jesteś panem dworu. Wypożycz kajak, aby pokonywać fale jeziora Champlain. Tutaj Vermont wygląda bardziej jak Maine – płaski, skalisty, wodny. Mewy gnieżdżą się na pastwiskach. Poproś o piknikowy lunch złożony z kanapek z wędzonym cheddarem i przespaceruj się po terenie zaprojektowanym przez Fredericka Law Olmsteda. Możesz spacerować przez cały dzień – po ogrodach w stylu angielskim, do zrujnowanej mleczarni lub do Farm Barn z 1886 roku, jednego z najwspanialszych wiejskich budynków po tej stronie linii Masona-Dixona.

Możesz także wjechać do Burlington, aby znaleźć sklepy, kluby nocne i młode pary w kurtkach Patagonia, ale to zepsułoby fantazję. Lepiej trzymać się swojej prywatnej rezerwy o powierzchni 1400 akrów, pykając z fajki i czytając Henry'ego Jamesa.

Kolacja to miejsce, w którym wkrada się kilka współczesnych akcentów. Moja pikantna zupa z kukurydzy i homara została zwieńczona kremem kolendrowym fraÓche i podawana z chrupiącymi tortillami. Mogłabym być w Santa Fe, gdyby nie flokowane burgundowe tapety i marmurowa podłoga w szachownicę. Stara dobra tradycja ma swoją część: zjadłem wspaniały jagnięcinę ze smakiem jabłkowo-szczawiowym.

Mój pierwszy pokój, jasny i oszczędny Pokój Południowy, był prawie zbyt pojemny – skala Farm Shelburne może sprawić, że poczujesz się karłowaty. Wolałem mniej niezgrabny układ Brązowego Pokoju, z odcieniami klonu i melasy.

Dzieci są mile widziane w gospodzie i pokochają gigantyczne domki dla lalek na poddaszu. Reszta budynku może być dla nich trochę duszna, chyba że są w fazie Louisa May Alcott. Dla dorosłych dreszczyk Shelburne Farms to szansa na zagranie roli Williama i Lili Webb, po cichu rządzących tymi blefami, choćby tylko przez weekend.

102 Harbour Rd., Shelburne; 802/985-8498; podwaja się od 170 USD; otwarte 17 maja - 19 października.

The Quintessential Village Inn
Stara Tawerna

Maleńka wioska Grafton jest niemal niepokojąco idealna. Nie można zbudować lepszego modelu życia w Vermont, nie mając milionów, chyba że jesteś Fundacją Windham, kolektywem non-profit, który wydał właśnie tyle na odbudowę tej kolonialnej wioski. Ale Grafton to nie Epcot New England. Tu jest prawdziwa wioska, z prawdziwymi mieszkańcami, którzy są tacy jak wszyscy — tylko że wyglądają lepiej, bo mieszkają w Grafton. Na początku XIX wieku Grafton było kwitnącym miastem młynów na trasie etapowej Boston-Montreal; Stara Tawerna, która została otwarta w 1801 roku, została ostatecznie odwiedzona przez Ulyssesa S. Granta, Hawthorne'a, Emersona, Thoreau i Rudyarda Kiplinga. Pod koniec wieku regionalny przemysł wełniany upadał, a Grafton zniknęło w okolicznych lasach. Następnie, w 1963 roku, para filantropów utworzyła Fundację Windham, która odrestaurowała tutaj 55 budynków, w tym Starą Tawernę.

Grafton nadal organizuje zebrania miejskie, a protokoły wywieszone przed urzędem pocztowym można przeczytać:

1. W sprawie podjazdu Muelrath. A. Zarząd niezadowolony z odpowiedzi udzielonej przez Muelrathów w sprawie naprawy podjazdu. Po długiej dyskusji uzgodniono, że Gregory spotka się z Muelrathami na ich podjeździe o 8 rano we wtorek, aby omówić to, co było potrzebne do rozwiązania problemu.

Gdy podjeżdżasz do gospody o zachodzie słońca, widząc światło w każdym oknie i ganek pełen bujanych foteli, trudno zdecydować, co zrobić najpierw. Czy powinieneś spokojnie rozładować walizki i odprawić się? A może wyskoczyć z samochodu, aby złapać ostatni zachód słońca z jednego z tych rockerów? Tak ludzie z zewnątrz odwiedzają Vermont. Możliwości pracy na biegu jałowym jest tak wiele, że wpadasz w panikę, próbując je wszystkie zmieścić.

Bardzo podobały mi się oprawne w skórę wydania Rubaiyata i Anny Kareniny w bibliotece zajazdu.

Uwielbiałem sweter z irlandzkiej dzianiny udrapowany na fotelu, jakby to był czyjś dom. A szczególnie podobał mi się pub, wyrzeźbiony w dwupiętrowej drewnianej stodole i ozdobiony artefaktami myśliwskimi i rolniczymi.

W Karczmie Głównej znajduje się 14 pokoi gościnnych, 52 inne w ośmiu budynkach rozsianych po mieście. Zaprowadzono mnie po drugiej stronie ulicy do mojego pokoju w Homestead House z 1858 roku, gdzie znalazłem klonowe łóżko z baldachimem z koronkowym baldachimem, parę dobrze umieszczonych lamp do czytania i zaskakująco wygodne biurko w stylu Shakera. Lukarny wpuszczały dźwięk pędzącego potoku. Kiedy stare drewniane drzwi cicho zamknęły się za mną i zamknęły się za mną, zdałem sobie sprawę, że to subtelnie współczesna wersja przeszłości, z naoliwionymi zawiasami, termostatami i starannie ukrytymi windami. Stara Tawerna jest jak świeżo wybrukowana wiejska droga — dostajesz całą scenerię bez żadnych wybojów.

Planowałam sobie drzemkę, ale po obejrzeniu pubu i jego wielkiego kominka postanowiłam zamiast tego napić się drinka. Barman z wąsami na kierownicę zasugerował butelkę McNeill's, piwo Vermont, które od tamtej pory staram się wytropić. Trwał World Series i chociaż karczma była prawie pełna, w salonie telewizyjnym pubu był tylko jeden gość. Inni spokojnie delektowali się butelkami Merlota, niektórzy układali puzzle.

Słyszałem dobre rzeczy o kolacji w Starej Tawernie, więc byłem zaskoczony, że mój posiłek był raczej nudny. Ustawienie było urocze, choć ociężałe, w pokoju o niskim suficie z obrazami jeździeckimi i krzesłami Chippendale, a menu było z pewnością obszerne, z 16 przystawkami (od zmniejszonych do pięciu) i stroną z ofertami specjalnymi. Podobała mi się znakomita zupa cheddar-and-ale. Ale przystawki były nijakie: dużo pieczonych ryb. Mój prosty pstrąg migdałowy nie spełnił zaleceń kelnerki. Mogłem być znużony po nowoczesnym gotowaniu w innych gospodach. (A poza tym, kto chce salsę chipotle podawaną na antycznej cynie?)

Następnego ranka przed wyjazdem pożyczyłem rower i pojechałem do firmy serowej Grafton Village, żeby zaopatrzyć się w chutney, dżemy i cheddar. Podążając za rzeką, udało mi się ominąć strefę historyczną. Zauważyłem nawet przyczepę stacjonarną w granicach miasta, zakrytą kępą sosen. Ale wkrótce wróciłem do Grafton's Village Store, obok gospody, gdzie rozważałem zakup ognistej kuli lub butelki sarsaparilli – czegoś małomiasteczkowego.

Wychodząc do drzwi, minąłem trio skate punków w koszulkach Nine Inch Nails, którzy bezczynnie siedzieli na werandzie. — Dzień dobry — powiedzieli, zdejmując czapki z sarsaparilli.
Główna ulica, Grafton; 800/843-1801 lub 802/843-2231, faks 802/843-2245; podwaja się od 125 USD, w tym śniadanie kontynentalne; otwarte przez cały rok.

Sybaryckie rekolekcje
Karczma w Tartaku

Wiedziałem, że jestem w innym rodzaju gospody, kiedy znalazłem na nocnym stoliku najnowsze numery Vogue i Fortune. Gospoda w Sawmill Farm, jedyna posiadłość Relais & Châteaux w Vermont, to spore osiągnięcie: ta przebudowana stodoła, ze skrzypiącymi deskami podłogowymi i nierówno ciosanymi belkami, jest jednocześnie najbardziej rustykalnym z zajazdów, które odwiedziłem, i najbardziej wytwornym .

Przyjechałem tuż po zachodzie słońca, sfrustrowany dłuższą niż oczekiwano jazdą (Vermont może i jest mały, ale jego boczne drogi ciągną się w nieskończoność). Wszystko to zniknęło, gdy przeszedłem przez dziedziniec, pod majestatyczną kępą brzóz oświetloną reflektorami. Przypomniał mi się, w dziwnym momencie przemieszczenia, wieczór w hotelu Bel-Air w Los Angeles, z pewnością nie taki błysk, jakiego można by się spodziewać w Zielonych Górach. Ale oto było: mgła unosząca się z sadzawki; bogaty zapach palącego się drewna; domki ukryte w ich gajach. I nie zapominajmy o trzech Jaguarach na parkingu.

Wewnątrz głównej stodoły z 1803 r. panuje nastrój całkowicie Nowej Anglii. Nad ceglanym kominkiem w salonie wiszą miedziane garnki i czajniki. Dziesięć z 20 pokoi gościnnych znajduje się w tym budynku; reszta znajduje się w pięciu oddzielnych domkach. Zwykle mają kominki i wanny z hydromasażem, a każdy ma swój własny charakter: Cider House II to przytulny apartament z łóżkiem z baldachimem i niebieskim wykończeniem Federal; Woodshed przypomina bardziej chatę w kształcie litery A, z wysokim oknem wychodzącym na staw.

Poprowadzono mnie korytarzem z desek cedrowych do mojego pokoju numer 9, który wydawał się mieć problem z tożsamością płciową: obok tapety w cukierkowe paski, różowej pościeli i kwiecistych zasłon z perkalu znajdowały się odsłonięte białe belki stodoły. (Może to była farma Rity Hayworth.) Vivaldi zaćwierkał z małego głośnika na ścianie. (Brzmi mętnie, jakoś nie; nawet tego nie zauważyłem do późnej nocy.) W pokojach nie ma telefonów. W drzwiach też nie ma zamków, zauważył nocny recepcjonista. Nie powinienem się martwić. Nie martwiłem się, ale zastanawiałem się, czy w tych Jaguarach były włączone alarmy samochodowe. Po przejściu za wtórowanymi klasykami do jadalni – muzyka przenika to miejsce niczym pluszowa wykładzina – znalazłem się w pobliżu senatora na wakacjach. Mógłbym zwinąć się w kłębek z listą win jako bajką na dobranoc: gospoda ma piwnicę z 36 000 butelek, która mocno opiera się na Francji, podobnie jak jedzenie. Za pierwsze danie uważałam przegrzebki z curry, ale zamiast tego spróbowałam tartę z dzikimi grzybami (doskonała, wyjątkowo bogata), a potem pominęłam żabie udka w Rieslingu na rzecz dziczyzny, dzięki której zapomniałam o wszystkim innym.

Wieczory są dla sybaryty w tobie, poranki dla dziedzica wsi. Stawy są zarybione pstrągami; złap jedną, a kucharz ją przygotuje. 19 łagodnych akrów zajazdu jest idealnym miejscem na krótkie wędrówki lub zimą do uprawiania narciarstwa biegowego (trasy zjazdowe Mount Snow znajdują się tuż przy drodze). Miasto West Dover to tak naprawdę tylko pas?

biur nieruchomości wzdłuż Route 100, nie jest to typowa wioska Vermont, po którą możesz przyjechać, ale nie jest daleko od Weston, Grafton i wspaniałych miejsc porośniętych roślinnością - a w końcu zajazd jest powodem, dla którego wszyscy tu są.

Po zjedzonym śniadaniu usiadłem przy palenisku popijając cydr i obserwowałem nadciągającą burzę. Przez resztę poranka wiatr wiał liście do basenu i gałęzie o okna, podczas gdy stara stodoła skrzypiała i jęczała. Tam przed pożarem nie mogłem być bardziej zadowolony.

Crosstown Rd., Zachodni Dover; 800/493-1133 lub 802/464-8131, faks 802/464-1130; pokój dwuosobowy od 320 USD, w tym obiad i śniadanie; zamknięte od 1 kwietnia do połowy maja.

Spokojne życie na wsi
Karczma na Common

Oto pierwsza rzecz, która sprawiła, że ​​zemdlałam w gospodzie na błoniach: idąc ścieżką i słysząc chrzęst suchych liści pod butami. (Uwaga dla karczmarzy w Vermont: Zawsze zgarniaj liście na frontowy chodnik, aby trzeszczały pod stopami. Przybywający goście przysięgną wierność na zawsze.)

Królestwo Północno-Wschodnie, na granicy z Quebec, jest o kilkadziesiąt lat opóźnione nawet w kalendarzu Nowej Anglii – miasto Granby, 40 mil na wschód od zajazdu, nie miało prądu do 1963 roku. Podskakiwałem radośnie po szutrowych drogach, słuchając do radia francusko-kanadyjskiego; za wzgórzami pomarszczonymi jak shar-pei, za antenami satelitarnymi ustawionymi jak połamane muchomory na pastwiskach, za przyjaznymi znakami dla farm lam (wpuść lamy do swojego życia!). Na werandzie sklepu Lake Parker Country Store stała tablica ogłoszeń pokryta domowymi wizytówkami:

CZYSZCZENIE PIECA
POTRZEBUJESZ SYSTEMU SEPTYCZNEGO W STANOWISKU?
ZADZWOŃ DO MNIE W DOMU
CZYTANIA CZAKRY

Pośrodku tego wszystkiego znajduje się Craftsbury Common, jedna z tych wiosek ur-Vermont, w których jest więcej słupków od ogrodzenia niż ludzi, jedna główna droga i mecze piłki nożnej ligi tyke na miejskim zielonym terenie. Karczmarze Penny i Michael Schmitt przeprowadzili się tu w 1974 roku z Manhattanu. (Prawdą jest, że wiele zajazdów w Vermont jest prowadzonych przez byłych nowojorczyków – można to nazwać Newhart Contingency).

Schmitts' zasada numer jeden karczmarstwa: to Vermont, głupcze. Odwiedzający przyjeżdżają tu dla wiejskiego życia, a nie dla wielu współczesnych rozrywek. Potrzeba było kilku próśb, zanim Penny umieściła zegary w pokojach; nadal jest przeciwna telefonom i nawet nie wspomina o telewizorach. („Dla tych, którzy to lubią”, w salonie zajazdu znajduje się telewizor, magnetowid i biblioteka filmów).

To, co stworzyli Schmittowie, to cudownie senna gospoda w cudownie sennej wiosce. Prawie zapomniałam, jaki był etap REM, aż do mojej pierwszej nocy tutaj – obudziłam się z uczuciem, jakbym spędziła tydzień w spa.

W trzech budynkach w stylu federalnym znajduje się 16 pokoi gościnnych, z których jeden wychodzi na świetlicę i mecze piłki nożnej. Zatrzymałem się pod numerem 3, słonecznym, zielonym miejscu, które zostało przerobione z ganku na drugim piętrze; ma teraz przewiewną prostotę domu na plaży, z oszalowanymi ścianami i oknami. Widok był na palladiański krajobraz - rząd cyprysów maszerujących po trawniku, który ciągnie się w kierunku wzgórz szeregiem tarasów. Ścieżki szutrowe prowadzą do kortów tenisowych z cegieł i do uroczej pergoli otoczonej białymi różami, białymi irysami, białymi glicyniami. W zeszłym roku w karczmie odbyły się cztery ceremonie ślubne.

Posiłki serwowane są w rodzinnym stylu przy długim wspólnym stole. Podczas mojej wizyty jedynymi gośćmi była sympatyczna para po siedemdziesiątce, która cicho gruchała do siebie, zanim gospodyni posadziła mnie obok nich. Czułam się jak opiekunka na szkolnej potańcówce. Na szczęście od razu pojawiły się ślimaki w maśle czosnkowym, a następnie sałatka z karczochowymi sercami i kawiorem sevruga. Cała nasza trójka zamówiła bardzo dobrego czernionego czerwonego lucjana z pieczoną papryką i fetą.

Ostatnia rzecz, która sprawiła, że ​​zemdlałam w gospodzie na błoniach: długi spacer po zalanym rosą terenie, jedząc maliny, które dał mi szef kuchni. I wreszcie oddalający się obraz klonu z przodu. Jest to odpowiedni punkt centralny dla zajazdu, który, chociaż zapewnia odpowiednie, stworzone przez człowieka, udogodnienia, wie, jak odejść i pozwolić Vermontowi pokazać swój najlepszy profil.

Main St., Craftsbury Common; 800/521-2233 lub 802/586-9619, faks 802/586-2249; podwaja 200-280 USD, w tym obiad i śniadanie; otwarte przez cały rok.

Przyprowadź rodzinę
Dom Kurhanów

Ludzie mówili mi: „Wiem o romantycznych wypadach, ale gdzie rodzina czułaby się jak w domu?”. Odpowiedź: Barrows House, zajazd składający się z dziewięciu budynków na 12 akrach w historycznym kurorcie Dorset. W Dorset możesz mieć Vermont tak, jak chcesz – wiejskie sceny w mieście, z letnim domkiem i ogrodzonymi białymi trawnikami; turystyka piesza i narciarska w Zielonych Górach; outletowe zakupy w Donnie Karan i Armani w pobliskim Manchesterze. Ci, którzy chcą, aby Vermont był wszystkim dla wszystkich, to jest twoje miejsce.

A Barrows House to twoja gospoda. Wśród 28 pokoi znajdziesz taki, który zaspokoi Twoje gusta - w XIX-wiecznym budynku głównym, który ma przytulne pokoje przypominające domek dla lalek z kwiecistą tapetą; albo Dom Stajni ze skośnymi sufitami i kominkami gazowymi (powiadają, że Robert Redford czuł się tu jak w domu); lub nowoczesny Schubert House, którego apartament na parterze ma cyfrowe termostaty, telewizor z magnetowidem (pierwszy dla mnie w Vermont), wspólną kuchnię i werandę z leżanką. Barrows House jest idealny dla grup przyjaciół lub zjazdów rodzinnych; kilka domków ma przylegające pokoje z rozkładanymi sofami. I chociaż Twój apartament może być wyposażony we wszystkie nowoczesne udogodnienia, wystarczy wyjść na zewnątrz, aby znaleźć starą scenerię Nowej Anglii.

Byłem szczęśliwy widząc dzieci bawiące się po trawniku, kiedy przyjechałem. Tak wiele zajazdów obsługuje wyłącznie pary, zapomniałam już, jak fajnie jest patrzeć, jak pięciolatki bawią się w stercie liści. Barrows House zorganizuje opiekunkę, podczas gdy rodzice będą cieszyć się spokojną kolacją lub zabawą. Istnieje wiele gier i filmów, które sprawią, że dzieci będą zajęte. Nie brakuje też atrakcji dla dorosłych: kortów tenisowych, odkrytego basenu, rowerów, sauny i oczywiście wszystkich tych punktów w dalszej części drogi. Każdego popołudnia wyczerpani goście wracają wypożyczonymi samochodami z tylnymi siedzeniami wypełnionymi pudełkami po butach i wędkami. W końcu pojawiają się w pubie zajazdu, gdzie historie o pstrągach olbrzymich konkurują z opowieściami o 50-procentowych zniżkach w Cole-Haan. Wszystko jest bardzo biesiadne, jak przystało na pub, do którego wejście wieńczy wypchana głowa łosia – czyli wypchana jak pluszowy miś.

Zjadłem smaczny posiłek w dwuosobowej jadalni, pół babci z szablonem róż, a druga w eleganckim solarium. Menu zawiera wiele akcentów z regionu Pacyfiku i południowo-zachodniego, a także starych gotowych potraw, takich jak tournedos z wołowiną. Bażant Consommé był wspaniałym pierwszym daniem; łosoś pieczony na patelni z imbirem był równie dobry.

Mój apartament w Schubert House był wystarczająco ładny, chociaż wolałbym jeden w bardziej tradycyjnych domkach, takich jak Halstead czy Hemlock. Ale moja miała dużo miejsca i podobał mi się widok z mojej werandy na kopułę ogrodu. Po śniadaniu mojego ostatniego ranka zdrzemnąłem się na kanapie, wygrzewając się w cudownym słońcu. Obudziłem się długo po godzinie wymeldowania. Nie wstydź się, powiedzieli mi. Podobno zdarza się to cały czas.

Rte. 30, Dorset; 800/639-1620 lub 802/867-4455, faks 802/867-0132; podwaja się od 190 $, w tym obiad i śniadanie; otwarte przez cały rok.

Zajazd w Weathersfield Rte. 106, Weathersfield; 802/263-9217; podwaja się od 195 USD, w tym śniadanie, podwieczorek i kolację. Dom wiejski z 1790 roku ze stawem wysadzanym ożypałkami i wspaniałą starą jadalnią (z prawdziwymi świecami w żyrandolach!) – niedaleko sklepów i restauracji Woodstock, ale kusząco cichy i bezpretensjonalny.

1811 Dom Rte. 7A, Manchester; 802/362-1811; podwaja się od 110 dolarów, w tym śniadanie. Naprzeciwko Equinox, najbardziej szykownego hotelu w mieście, ten wspaniały, 14-pokojowy pensjonat z pięknym ogrodem znajduje się w niewielkiej odległości od sklepów outletowych w Manchesterze. Karczma jest mniejsza i nieco bardziej dopracowana niż pobliski Barrows House (patrz ), ale nie serwuje kolacji.

Jackson House Inn 37 Stary Rte. 4 Zachodni, Woodstock; 802/457-2065; podwaja się od 160 dolarów, w tym śniadanie. Ten od dawna faworyt przechodził remont podczas mojej wizyty. Nowi karczmarze dodają cztery apartamenty (otwarcie w tym miesiącu) i francuską restaurację (planowaną na wczesną jesień). Może być idealnym miejscem do oglądania obracających się drzew.

Świetne sklepy wiejskie

Fakt nr 1: W Vermont jest więcej producentów salsy niż w całym Nowym Meksyku.
Fakt nr 2: Vermonterzy mogą zrobić salsę z czegokolwiek.
Fakt nr 3: Salsa o smaku klonowym właściwie nie jest zła.

Nie możesz poznać Vermont bez znajomości tamtejszych sklepów. Oprócz powiększających się półek salsy (jabłko, gruszka, imbir, koper), zawsze jest wybór rzekomo użytkowych przedmiotów, takich jak Squirrel Baffler, chwiejący się 20-calowy dysk, który mieści się nad karmnikiem i wysyła ciekawskie gryzonie . Znajdziesz tu także skarpety podgrzewane bateryjnie, dwumetrowe twisty z lukrecji i kostki Rubika. (Tak! Nadal tam są!) Wśród ciekawszych miejsc:

Sklep w Vermont Country Rte. 100, Westona; 802/ 824-3184. Pradziadek ich wszystkich. Wełniane swetry, wędzona gouda, przewodniki dla ptaków, puzzle (jedna z nich będzie Ci potrzebna), patelnie. . . . Stało się trochę jak LL Bean – przepełnione, zbyt duże – ale wciąż może nauczyć Wal-Mart czegoś o prowadzeniu megasklepu.

Sklep w wiosce Grafton Główna ulica, Grafton; 802/843-2348. Podobnie jak stara tawerna w mieście, ten mały sklep pasuje prawie za dobrze, aż do sprzedawcy, który mógł być w reklamie Pepperidge Farm. Ale to jest prawdziwa okazja i wszyscy w pewnym momencie przechodzą.

Sklep Warrena Główna ulica, Warren Village; 802/496-3864. Przekręcenie tradycji: tutaj znajdziesz oczekiwane cukierki za grosze i beczki z marynatami, ale na górze są japońskie czajniki godne ceremonii, diablos Day of the Dead, birmańskie miski do ryżu i kilka bardzo eleganckich zamszowych kurtek. Jest też świetna kawiarnia serwująca coq au vin, zimny makaron sezamowy i piwo korzenne IBC.

Najlepsze książki
Vermont: Przewodnik odkrywcy autorstwa Christiny Tree i Petera S. Jennison (Prasa krajoznawcza) --Informacje na temat zabytków, zakwaterowania i lokalnych festiwali.
Atlas Vermont i Gazetteer (DeLorme) --Mapy obejmujące każdą drogę i miasto w stanie Green Mountain, bez względu na to, jak małe.
Vermont: Na uboczu przez Lisę Rogak (Globe Pequot Prasa) - Postępuj zgodnie z tym przewodnikiem po 16-bocznym kościele, 55-milowej drodze wyznaczonej przez Jerzego Waszyngtona i wielu innych dziwnych widokach.
Tam, gdzie rzeki płyną na północ autor: Howard F. Mosher (Pingwin) --Sześć opowieści osadzonych w surowej świetności Królestwa Północno-Zachodniego przedstawia społeczność ekscentrycznych Vermonterów.
--Martin Rapp

W sieci
Przewodnik podróżnika Vermont --Kompletny planer podróży on-line. W sekcji wydarzeń możesz wprowadzić daty pobytu i swoje zainteresowania, aby dowiedzieć się, co dzieje się podczas Twojej podróży.
Wirtualny Vermont --Przydatne informacje, łatwo zindeksowane, dotyczące wszystkiego, od sklepów z antykami po skutery śnieżne. Oczywiście jest sekcja o krowach.
Odkryj Vermont - Trochę lokalnego smaku i dużo informacji podróżniczych.
--Nicole Whitsett