Co roku w sierpniu jeżdżę do Ladakh na północy Indii, powiedział mi Prateek Sadhu głosem nabrzmiałym z podniecenia. Idę tam po rokitnik. To jedno z najpiękniejszych miejsc, jest tak duża różnorodność biologiczna. To naprawdę ukryty klejnot Indii.
Przez chwilę pozwoliłem, aby ciepło jego wizji zaniosło mnie do tego niesamowitego miejsca, które opisywał. Nie mogłem uwierzyć, że kiedykolwiek będę tak podróżować. Od miesięcy ledwo wychodziłam z domu. Ale nic w tym roku nie było wiarygodne, a fantazja o jakimś dzikim zakątku Azji dała mi siłę, ekscytację i zachwyt – wszystkie te rzeczy, które podróże zawsze robiły dla mnie.
Niecałe dwa miesiące wcześniej wędrowałem po ulicach Cartageny w Kolumbii w czymś, co przypominało trans. Byłem w drodze, robiąc badania do drugiej iteracji listy najlepszych restauracji na świecie, ambitnego przedsięwzięcia autorstwa Podróże + wypoczynek i Jedzenie i wino, który miał pojawić się na stronach (lub na ekranie), które właśnie czytasz. Kilka dni później siedziałem przy ladzie oślepiająco fantastycznej restauracji w Rio De Janeiro, popijając koktajl koloru słońca. Cztery dni później jechałem przez wzgórza St. Lucia, po raz pierwszy patrząc na jaskrawo kolorowe dachy Soufriere na tle jaskrawego błękitu Karaibów.
Podobnie jak w zeszłym roku, kiedy wraz z redaktorami rozpoczęliśmy coroczny projekt, podróż była intensywna. Prawie codziennie byłem w innym kraju, wstałem przed świtem, żeby złapać samolot, przejechać przez góry, zameldować się w hotelach i zjeść wiele posiłków. Pomysł wysłania jednego krytyka na cały świat, aby doświadczyć najbardziej magicznych i imponujących restauracji, tym razem był nieco mniej zniechęcający, tylko dlatego, że zrozumieliśmy wytrzymałość i logistykę potrzebną, aby to zadziałało. I bardziej niż kiedykolwiek wierzyliśmy w misję: poszukiwanie miejsc — nominowanych przez niesamowitą grupę zaufanych szefów kuchni, pisarzy, specjalistów od podróży i poprzednich zwycięzców — które najbardziej olśniewająco reprezentowałyby kulturę i społeczności ich lokalizacji.
Moje wspomnienia z Kolumbii, Brazylii i Św. Łucji mają teraz nieziemski charakter czegoś nie całkiem rzeczywistego, jak fantastyczny sen. Wszystko zmieniło się tak szybko. Plan zakładał, że będę w trasie przez nieco ponad trzy miesiące, ale cztery tygodnie po rozpoczęciu raportowania, Światowa Organizacja Zdrowia oświadczyła COVID-19 pandemia , a kilka dni później byłem na jednym z ostatnich lotów powrotnych do Australii, zanim kraj zamknął swoje granice. Dostałem rozkaz poddania się kwarantannie przez dwa tygodnie. Dzień przed zakończeniem kwarantanny Melbourne, gdzie mieszkam, zostało zamknięte.
Przystąpiliśmy do tegorocznych badań z myślą o bezpieczeństwie, ale nie mieliśmy pojęcia, jak szybko wirus wszystko zmieni. W lutym założyliśmy, że nie uda mi się dotrzeć do wielu części Azji i że Włochy też są mało prawdopodobne. Rozmawialiśmy o tym, jak sporządzić sensowną listę z tymi dużymi lukami i zdecydowaliśmy, że być może będzie to rok, w którym skupiłem się na miejscach w Europie, Azji i na Bliskim Wschodzie, które leżały poza tymi wczesnymi hotspotami. Ruszyłem w drogę, podróżując przez Amerykę Południową, Meksyk i Karaiby – które w tamtym czasie były jednymi z najmniej dotkniętych miejsc – i właśnie wjechałem do Stanów Zjednoczonych, aby zacząć tam jeść, gdy stało się jasne, że muszę wracać do domu . Kiedy wyjechałem z USA w połowie marca, powiedziałem przyjaciołom i rodzinie, że niedługo wrócę, kiedy to się skończy.