Korfu: Wyspa Białego Światła

Główny Pomysły Na Wycieczki Korfu: Wyspa Białego Światła

Korfu: Wyspa Białego Światła

W hołdzie Geraldowi Durrellowi, który napisał Poślubienie matki i Moja rodzina i inne zwierzęta obydwa na Korfu, odwiedziłem tę grecką wyspę z moją matką – która podobnie jak Durrell nie była w nastroju do małżeństwa – i jej psem, pręgowanym jamnikiem, którego przezywałem ojczymem, ponieważ jego miejsce na palenisko znacznie przewyższa zwierzę domowe. 'Gdzie jesteś?' słychać, jak moja matka jodłuje do niego przez cały dzień. Nawet z głową zakopaną w ziemi, nigdy nie przestaje odpowiadać na wezwanie. W hotelu Corfu Palace, w mieście Korfu, za każdym razem, gdy mieliśmy wyjść, wyrywało się mojej mamie z gardła. Kwitnąca dżungla zapachów, jaką musiał być hotelowy dywanik w nozdrzach tego stworzenia, sprawiła, że ​​położył się nisko – a dokładniej pod łóżkami, skąd musiał być wyciągany lub podważany, co osiągnęliśmy, kładąc się na brzuchu. łóżko. Zjedliśmy śniadanie na naszej werandzie, pod kwitnącą akacją, patrząc przez łagodny łuk na rozbrykany ogród pełen różowych i fioletowych petunii, śliwek, nagietków i cyni, ale nawet zapach tostów i greckiej kawy nie zwabił ojczyma z ukrywanie. Tak więc mieliśmy ze sobą duchowego psa – takiego, który pod koniec tygodnia mógłby pisać tomy o podłogach kawiarni, niebieskoszarej wykładzinie wynajętego Mitsubishi, temperaturze pod leżakami, zapachu powietrza Korfu (zapach prażonej kukurydzy np. nocą na placu).



Trzymaliśmy w rękach karteczkę z nazwiskiem i numerem osoby, do której należy zadzwonić na Korfu. Moja mama dostała go od przyjaciela na sąsiedniej wyspie Paxos, gdzie spędziła ostatnie 20 lat. — Ileano — powiedział, a obok było pięć cyfr, które wybraliśmy skwapliwie, gdy tylko usadowiliśmy się w naszym pokoju, krążąc nieco ostrożnie po swoich uczuciach na myśl o nadchodzącej koegzystencji. Ileana mówiła dobrze po włosku i bardzo dobrze po angielsku, aw połączeniu obu tych rzeczy od razu zaprosiła nas do swojego domu na drinka tego wieczoru… ale odebrała nas.

Potulnie wpakowaliśmy się do jej małego białego samochodu. Po wyjściu z podjazdu skręciła w lewo wzdłuż morza i pod górę do swojego domu w centrum miasta. Miała na sobie białe spodnie i wzorzystą koszulę z krótkimi rękawami, miała krótkie kasztanowe włosy i piękne brązowe oczy o lekkim rzucie skierowanym w dół, które przyglądały się nam uważnie, czy nie okażemy się nudziarzami. Weszliśmy do małej windy, którą właśnie zainstalowała, zabraliśmy ją na jej piętro (niektóre inne są wynajmowane w konsulacie) i wyszliśmy na korytarz, który prowadził do kilku pokoi z widokiem na plac. Siedzieliśmy na kanapie, a ona przygotowywała ouzo dla mojej mamy, a dla siebie campari z wodą sodową. Był to salon jednego z najstarszych i najbardziej okazałych pięciopiętrowych domów nad platia, głównym placem starego miasta Korfu. Na jednym końcu placu znajduje się boisko do krykieta; z drugiej kawiarenki z portykami z widokiem na promenadę, zwane Liston, które są repliką paryskiej Rue de Rivoli i gdzie kiedyś mogły przechadzać się tylko arystokratyczne rodziny zapisane w złotej księdze. Zapadał zmierzch, a z okien roztaczał się widok na czubki drzew drżące od ćwierkających ptaków i ciemną, okrągłą bryłę starej fortecy z wtuloną w nią neoklasyczną świątynią. Jaskółki krążyły w szyku na tle pomarańczowych chmur.




Musieliśmy zdać test, bo zostaliśmy adoptowani. Ileana zabrała nas popływać na południowo-zachodniej plaży ofÁyios Yióryios, na wybrzeżu zwróconym w stronę Włoch. Po drodze wyjaśniła, że ​​na długo przed modą na kąpiel w morzu mężczyźni dziedziczą majątki rolne, uważane za bardziej wartościowe, a posiadłości nadmorskie trafiają do kobiet. Tak się złożyło, że wbrew intencjom społecznym i dzięki turystyce kobiety na Korfu prosperowały.

W towarzystwie wnuka Ileany Felipe i jej filipińskiej gospodyni udaliśmy się na plażę Pélekas z czarnymi, zerodowanymi skałami (zwanymi Stones of the Bride, ponieważ panna młoda została tam porzucona zaraz po ślubie) wystającymi z chłodnego turkusu morze. Lunch zjedliśmy w Pink Panther na tarasie pośród drzew oliwnych i sosen wysoko nad plażą, w pobliżu XVII-wiecznej wioski na grzbiecie górskim, z którego cesarz Wilhelm II lubił podziwiać zachód słońca. Poszliśmy na plażę pod willą Mon Repos, gdzie eleganckie korfioty zbierają się około 11 lub 12, zanim znikają w domu na lunch, oraz do Towarzystwa Czytelniczego na Korfu, gdzie mężczyźni grali w karty i pili, i gdzie odbywały się przyjęcia. Obecnie jest schronieniem dla uczonych i podróżników. Uczony młody bibliotekarz z romantyczną czarną łatą na jednym oku oprowadził nas po okolicy. Jedliśmy obiad w restauracji Mermaid w Gouvía, jedząc małe grillowane ryby zwane gavros, a Ileana przedstawiła mnie córce przyjaciela, która pracowała w biurze podróży, które było otwarte do północy, podobnie jak większość firm na Korfu przez całe lato. Katerina powiedziała swoim głębokim głosem: – Zabieram łódź pełną Włochów na piękną plażę Kerasia na północnym wybrzeżu. Chcesz przyjść?'

Odebrała mnie z Corfu Palace następnego ranka za kwadrans ósma, z warstwą kredowego kremu przeciwsłonecznego na twarzy gwiazdy francuskiego kina, która była dodatkowo zacieniona przez słomkowy kapelusz – kogoś, kto mieszka na Korfu przez cały rok, nie stać na to wystawić skórę na słońce. W porcie czekał na nas schludny biały jacht. Pod kadłubem włoskiego statku wycieczkowego fale toczyły się, a odbicie wczesnego słońca na wodzie rozproszyło się jak rtęć. Za zacumowanymi łodziami zakrzywiona fasada eleganckich budynków miasta Korfu sterczała w morze niczym kadłub architektonicznego statku, z weneckim stiukiem skąpanym w różowym świetle poranka. Mgła pokryła faliste linie łańcuchów górskich w przydymionych odcieniach błękitu. Wysoki tył greckiego statku wycieczkowego wypływającego z portu wyglądał jak chwiejąca się tekturowa scenografia wyrzucona w morze na kłębie czarnego dymu, jakby się paliła.

Jacht, na który mieliśmy wejść, wydawał się ogromny, dopóki wielki włoski statek nie zaczął wyrzucać na niego pasażerów, zapełniając go rzędami włoskich turystów w spodniach dresowych w koszulkach. Ci ostatni tłoczyli się na balustradzie i zasłaniali widok i powietrze. Wpatrywałem się w koszulę osoby przede mną, wciśniętej w białe plastikowe siedzenie, i usłyszałem suchy brzęk jej walkmana. Mężczyzna ciągnął swoją młodą pannę młodą, by stanęła przed każdym nowym fragmentem scenerii i sfotografował ją, uśmiechając się z zachwytu wiewiórczym uśmiechem. Kamery były skierowane na nas ze wszystkich stron.

Najpierw skierowaliśmy się na południe wzdłuż wybrzeża, mijając Mon Repos, gdzie urodził się książę Filip, książę Edynburga – z tego powodu tak wiele Corfiotów nosi imię Filip i Filippa. Konstantyn, były król Grecji i kuzyn, próbował odzyskać posiadłość, twierdząc, że jest to własność prywatna, ale w trakcie jego procesu okazało się, że został zbudowany na klasycznych pozostałościach. Konstantyn przegrał sprawę, a Mon Repos przeszło na własność Korfiotów. Niektórzy twierdzą, że gdyby zrezygnował tylko z części zainteresowań archeologicznych, mógłby otrzymać willę.

Obecny burmistrz jest populistą, który uważa, że ​​wszystkie dawne rezydencje i majątki królewskie powinny być otwarte dla publiczności. Tak więc można napić się herbaty w ogrodzie pałacu królewskiego i wykąpać się w Phaliraki, skalistej plaży pod terenami, która zapewniała rodzinie królewskiej dostęp do morza. Obecnie jest to plaża miejska – betonowe molo w kształcie podkowy pod tyłami starego fortu, z kawiarnią, do której ludzie przychodzą w przerwach na lunch lub po pracy. Stażystka przyprowadziła psa do kawiarni i przywitała się z mężczyzną, który również miał psa. Usiedli i zamówili Nescafé, wytrząsaną z cukrem i lodem, aby się pieniła – grecka wersja cappuccino, od której większość Corfiotów wydaje się być uzależniona. Katerina wyjaśniła, że ​​wiele kawiarni podaje gorącą Nescafé, jeśli zamawia się grecką kawę, ale tę autentyczną grecka kawę, z grubym fusem na dnie, należy powoli zagotować, najlepiej na gorącym piasku.

Poszliśmy obok Achillion, przerażającego pałacu cesarzowej Elżbiety Austrii (który, gdy został zamordowany, stał się letnią rezydencją cesarza), którego neoklasyczny ciężar niweczył piękno wybrzeża. Kiedyś istniał most łączący jej posiadłość z plażą, ale został on zburzony podczas II wojny światowej, aby umożliwić przejazd niemieckim czołgom.

Kerasia, na północy, za senną, bieloną turkusową okiennicą willi w Kouloúra, należącej do Agnelli, i 1,5 mili morskiej od Albanii, jest opuszczoną plażą z tylko jedną szopą z tawerną. Pusty, czyli aż do naszego przybycia, kiedy magicznie wypełnił się leżakami i podstawowymi kolorami. Kobieta, która kąpała się i leżała na słońcu, podeszła do Kateriny i zapytała: „Przepraszam panią, czy mogłaby mi pani powiedzieć nazwę tej wyspy, na którą nas przywiozła pani?”. To wciąż było Korfu, to samo Korfu, którego ona i jej towarzysze nie zobaczyliby więcej, odkąd mieli wypłynąć tego wieczoru.

Wracając na swój statek, Włosi zawsze wierni swoim kwadratowym posiłkom, wspięli się po trapie i skierowali do jadalni, gdzie czekał lunch. Żaden szanujący się region Morza Śródziemnego nie odważy się na południowe słońce.

Ludzie śródziemnomorscy uwielbiają cień, a Grecy są mistrzami w jego budownictwie – kraty, altany winogronowe, rozgałęzione pelargonie, dachy z jaskrawo kolorowego falistego włókna szklanego łaskotane na brzegach wąsami powojników i śliwków. Rzędy blaszanych doniczek, plastikowych doniczek, puszek po oleju, oliwkach, pomidorach, plastikowych butelkach po wodzie mineralnej z odciętymi wierzchołkami i bardziej szlachetne doniczki z terakoty pomalowane na biało, z koncentrycznymi wypukłościami — wszystko służy do podtrzymywania ziemi i sadzonka. Każdy ogrodnik ma swoje zachcianki: niektórzy malują wszystkie swoje doniczki na turkus lub wszystkie bladoróżowe, różowo-białe lub turkusowo-zielone. A na Korfu rośliny kwitną. Wkrótce po umieszczeniu w ziemi zaczynają tam rozmyślnie wyglądać, nieproszone, inwazyjne jak dżungla. Patrzy się na taras lub ogród i nie sposób zrozumieć, jak do tego doszło – która roślina została zasadzona jako pierwsza, czy był jakiś plan, czy labirynt łodyg, gałęzi, liści i obłoków kwiatów zdarzył się przypadkiem. To jest to, co widzieliśmy na każdej pocztówce z greckich wysp, ale nieświadoma spontaniczność tego jest wciąż zdumiewająca.

Po trzech dniach wytężonej trasy myśleliśmy o tym, żeby dać Ileanie i ogromnej sieci znajomych, których zwerbowała w naszym imieniu, przerwę. Spokój i odosobnienie klasztoru wydawały się pociągające. Pojechaliśmy do zachodniej części wyspy, do Paleokastrítsa i w górę do klasztoru Theotokos, zbudowanego na miejscu bizantyjskiej fortecy w 1228 roku i przebudowanego w stylu rokoko w XVIII wieku. Patrzyłem z tęsknotą na rząd cel, każda z własnym zacienionym tarasem wychodzącym na centralny dziedziniec z kościołem w kolorze wanilii na jednym końcu, na długo rozgałęzione pelargonie, szkarłatne bugenwille i czerwony hibiskus rzucający się na olśniewająco białe ściany. Pomyślałem, że nigdy nie widziałem lepszego modelu architektury – miejsca, w którym wielu mogłoby żyć, ale z możliwością prowadzenia odrębnej egzystencji, na klifie nad morzem.

Długobrody ksiądz w czarnych szatach, który siedział na kamiennej ławce przy otoczonym murem ogrodzie, zaprowadził mnie do kościoła i wskazał, gdzie mam usiąść. Zwróciłem uwagę na jego kapelusz: czarny – naturalnie, tak jak go noszą prawosławni księża – ale z lamówką pikowaną we wzór liści; uszył go, podobnie jak inne ubrania, które nosił. Powiedział, że da mi go, jeśli dam mu swoją, zmiażdżoną czarną bawełnianą rzecz, która była moją skromną barierą przed słońcem. Nagle chwycił mnie za łokieć i wyciągnął z fotela, machając brodatą szczęką w kierunku oprawionego przedmiotu na tyłach kościoła. Był to haft, który wykonywał w ciągu 30 miesięcy, trzy godziny dziennie, używając jedwabnej, złotej i srebrnej nici, przedstawiający śmierć Maryi. Uszył go, gdy był jeszcze w klasztorze na Górze Athos, gdzie spędził 30 lat pogrążony w milczeniu. „Zbyt wielu turystów tutaj, w Paleokastrítsa”, narzekał, „zbyt wielu veemen in chortzes”.

Pokazał mi ex-votos, sznurki zwisające nisko ze złotymi pierścieniami, krzyżami, amuletami i medalami na dole wizerunków świętych i Madonn. - Ludzie przychodzą tu ze wszystkimi problemami: nie ma małżeństwa, nie ma dziecka... problem tu i tu... - Wskazał na kolano, łokieć. 'Po dziecku dobrze, po skończeniu problemu, daj obrączki ślubne'. Złota noga i stopa przerobione na wisiorki były jednymi z innych „podziękowań” za otrzymane przysługi.

W następnych dniach wybraliśmy się na plażę o nazwie Pagos (co oznacza 'lód'), ponieważ jest skąpana w lodowato zimnych wodach, oraz na inną, w Sidhari, zwaną Canal d'Amour, gdzie płynąc przez wijący się kanał cerulean pomiędzy wysokimi, zerodowanymi formacjami skalnymi gwarantuje wieczną miłość, zgodnie z lokalną tradycją. Zwiedziliśmy każdą część wyspy z wyjątkiem najbardziej wysuniętej na południe, do której można się dostać tylko z napędem na cztery koła lub łodzią. Powiedziałbym, że urok Korfu koncentruje się w jego mieście i jego wsiach – w jednej z weneckich elegancji, w drugiej – w sielankowej, różowej i turkusowej grece. Wyspa była okupowana przez Wenecjan przez ponad cztery stulecia, do 1797 r., przez dwa lata przez Republikę Francuską, krótko przez Turków i Rosjan, przez cesarskich Francuzów do 1814 r., a następnie przez Anglików (stąd krykiet jako sport narodowy i piwo imbirowe w każdym menu kawiarni). Ostatecznie została przekazana państwu greckiemu w 1864 roku, wraz z innymi wyspami jońskimi.

Pod koniec naszego pobytu na Korfu, podczas koktajlu w salonie Ileany, poczułem, jak parkiet chwieje się pod moimi stopami, a moje ciało się kołysze. Pomyślałem, że to musi być kucharz Kula, niosący z kuchni tacę ze szklankami. Ale kołysanie wzrosło i dwie kobiety i jeden mężczyzna, jak w sztafecie, powiedzieli: „Seismos”, „Seismos”, „Seismos”. Nawet ja wiedziałem, co to oznaczało — trzęsienie ziemi. Wszyscy dalej rozmawiali i popijali białe wino; pudrowoniebieska tafta marszczyła się, złote meduzy na okularach Versace błysnęły, krawat schowany za koszulą błyszczał, a podłoga grzechotała. Kobieta ubrana w taftę odsunęła lekko szary lok z czoła i powiedziała spokojnie: — Mały potrząśnięcie wszystkim dobrze zrobi.

W naszym pokoju hotelowym tej nocy na jednym łóżku leżało siedem czerwonych róż o długich łodygach, owiniętych w celofan. Notatka głosiła: „Witamy na Korfu! Kochanie, Babis. Czy moja mama miała tajnego konkurenta? Zaprzeczyła oskarżeniu, więc zadzwoniłem do konsjerża, aby poinformować go, że róże muszą być dla kogoś innego. Nie, upierał się, był całkiem pewien, że są we właściwym pokoju. Minutę później zadzwonił telefon: „Tu Babis”, zagrzmiał męski głos. Potem, bardziej groźnie, „Pamiętasz Babisa?”.

– Nie – wymamrotałem, zaczynając czuć, że to spisek – musisz się pomylić…

„Dzieci!” - wrzasnął do telefonu - Babis Mariki!

Wreszcie ujrzałem światło: był synem kobiety na Paxos, którą moi rodzice znali od 20 lat; był właścicielem restauracji przy drodze za nowym portem Korfu. — Och, Babisie! Płakałem z ulgą.

Teraz, kiedy został wreszcie rozpoznany, gdy wiedział, że jest wśród przyjaciół, stał się gwałtowny. 'Jesteś tutaj. Nie przychodzisz do Babisa. Nie jedz w restauracji Babis. Nawet kawy. Robię coś złego? Jestem bardzo zły!”. – zakończył z nieoczekiwanym wigorem, biorąc pod uwagę, że spotkałem go zaledwie raz przed laty. Zadośćuczyniliśmy, pozwalając mu karmić nas przez dwie godziny w jego restauracji, pod altanką, z samochodami pędzącymi drogą, ale za nią morze i łodzie rybackie pomalowane na biało, turkusowo i czerwono. Na stół pojawiły się małe rybki i duże ryby, ze smażonymi ziemniakami, bakłażanem, pomidorami, ogórkami i fetą. Z głośnika przy akompaniamencie buzuki mężczyzna śpiewał po angielsku z wyraźnym greckim akcentem: „Jak ci się podoba, mamo-zelle, dee Griss?”.

Mama-zelle lubiła. Corfiote przyjęli nas z otwartymi ramionami, włączyli nas w każdy plan, kolację, wycieczkę na plażę… trzęsienie ziemi. Gdy zbliżał się nasz odlot, byliśmy statkami oddalającymi się na horyzoncie ich uczucia. Miłej zimy, powiedzieli, nie zostanie nikt oprócz kotów. Mimo to Korfu jest miejscem, w którym można marzyć o byciu emigrantem: na tyle światowym, by kusić myślą o mieszkaniu tam przez cały rok; wystarczająco odległy, by być ucieczką. Miejsce, w którym pies, nawet pies-duch unoszący się blisko ziemi, może podziwiać spód kota, amortyzację ich łap.

Najdalej na północ od siedmiu wysp jońskich i najbliżej Włoch, na Korfu można dotrzeć bezpośrednimi lotami czarterowymi z kilku europejskich miast poza Atenami (których należy unikać latem ze względu na zatłoczenie ruchu lotniczego), w tym z Londynu, Rzymu , Paryż i Frankfurt. To najbardziej zielona z greckich wysp, z najbardziej kosmopolitycznym miastem. Gorąco polecamy podróż samochodem na wyspę, od Góry Pandokrtor na północy do górzystego centrum i przez południe przynajmniej do Petriti.

Najlepszy widok na zabytkowe centrum miasta Korfu jest z tarasu hotelu Cavalieri. Idź o zachodzie słońca, aby zobaczyć wirujące jaskółki, stary fort i nowy, całe miasto nocą. Żaden opis nie byłby w stanie uchwycić jego piękna.

Hotele
Korfu Palace Hotel 2 Democratias Ave., Miasto Korfu; 30-661/39485; podwaja 196 dolarów.
Poczucie bycia na wakacjach w środku miasta, dzięki dużemu ogrodowi, basenowi z wodą morską i położeniu z widokiem na zatokę. Pokoje na niższych piętrach, które mają tarasy wychodzące na ogród, przypominają bungalowy.

Kawalerowie 4 Kapodistriou, miasto Korfu; 30-661 / 39336; podwaja 74 $, 130 $.
Niedawno odrestaurowana pięciopiętrowa rezydencja z bardzo ładnymi, prosto urządzonymi, staromodnymi pokojami. Jadalnia ze śniadaniem jest nieco ponura, więc uciekaj, kiedy możesz. Najlepsza wartość Piękna Wenecja 4 Zambeli, miasto Korfu; 30-661/46500; podwaja 66, 76 USD. Bardzo blisko Esplanade w uroczej willi z 32 pokojami; w ogrodzie śniadanie w formie bufetu szwedzkiego.

Restauracje
Faliraki Arseniou, miasto Korfu; 30-661 / 30392; obiad dla dwojga 22 USD. Taras wokół pomalowanego na różowo domu tuż nad wodą, tuż pod starą fortecą, z greckimi specjałami, takimi jak moussaka, przygotowanymi nieco delikatniej niż zwykle.

Studnia wenecka Plac Kremasti 1, miasto Korfu; 30-661/44761; obiad dla dwojga 30 dolarów.
Kiedy masz już dość wiejskiej kuchni greckiej i prostych tawern i chcesz czegoś bardziej teatralnego, spróbuj tego miejsca ze stołami wokół studni, dramatycznym oświetleniem i muzyką operową.

Gorgona , albo Syrena Gouvía; 30-661/90261; obiad dla dwojga 26 dolarów.
Skosztuj świeżych marynowanych anchois w oleju i grillowanych krewetek. Poproś, aby zobaczyć połów dnia.

Różowa Pantera Pelekasa; 30-661/94449; obiad dla dwojga 14 dolarów.
Niektóre z najlepszych i najprostszych potraw, jakie jadłem na Korfu, były w tej rodzinnej tawernie: smażone kalmary, duże soczyste kawałki kurczaka souvlaki, wariacja na temat greckiej sałatki z tuńczykiem. 2M Eboriko, Kendro; 30-661/46030; obiad dla dwojga 30 dolarów. Zapytaj o Babisa.

Bar przekąskowy Nautilus Anemomylos, miasto Korfu; 30-661/31726; napoje dla dwóch osób 10 USD.
Na kawę lub drinki w zatoce, gdzie cumują żaglówki i drewniane kutry rybackie. W nocy jest magiczna.

Osobliwości miasta
Kościół św. Spiridhona Spiridonos St., Miasto Korfu.
Kościół patrona Korfu, w samym centrum miasta, gdzie ludzie przychodzą, aby ucałować srebrną trumnę z relikwiami świętego.

Kościół św. Jazona i św. Sosipatera Sossipatriou St., Anemomylos.
Jedyny kompletny i autentyczny kościół bizantyjski na wyspie. Równie piękne są otaczające go domki porośnięte śliwkami i jaśminem.

Towarzystwo Czytelnicze Korfu 120 Kapodistrou; 30-661/39528; po wcześniejszym umówieniu.
Czytaj w otoczeniu morza i zapachu starożytnych ksiąg.

Vlacherna i Pondikoníssi
Dwie małe wysepki, na których znajduje się klasztor i XIII-wieczna kaplica.

Klasztor Bogurodzicy Paleokastrítsa.
Lekcja architektury, ciszy, prostoty i piękna – zwłaszcza o zachodzie słońca – z maleńkim rajem otoczonego murem ogrodu.
—G.A.

Najlepsze książki
Przewodnik turystyczny Globetrotter Korfu (Globe Pequot Prasa) — Przydatne dla pierwszego gościa.
Moja rodzina i inne zwierzęta przez Geralda Durrella (Pingwin) — Zabawna relacja z życia ekscentrycznej angielskiej rodziny na Korfu w okresie międzywojennym.

Komórka Prospera autor: Lawrence Durrel ja (Marlowe) — Pamiętnik osadzony na wyspie.
—Martin Rapp

Przerwa na kawę: Wybierz kawiarnię na Liston, promenadzie w mieście Korfu i obserwuj niekończące się przechadzające się tłumy.